wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 13

Wracam po baaaaaaaaaaaaaaaaardzo długiej przerwie za którą was bardzo przepraszam, po prostu musiałam pozałatwiać parę spraw i przemyśleć parę rzeczy do tego pracowałam nad pewnym nowym projektem. Rozdział miał być w ostatnią sobotę, ale przez pewien pokaz mojej głupoty nie mogłam dodać :P

Chce wam również bardzo podziękować za 27 obserwatorów i ponad 14tyś wyświetleń bloga.
Jesteście wspaniali. <3

Z dedykacją dla was wszystkich.

Aha i nie linczujcie mnie za końcówkę, bo po prostu gdzieś mi drugie pół rozdziału zaginęło a nie mam czasu dopisywać xD

*************************************************************

Rozdział 13 -Stara miłość nie rdzewieje.



Konohagakure, dwójka jouninów znajduje się gabinecie Hokage, składając raport z misji.

- Zarówno ciało Kakuzu jak i Hidana zostało doszczętnie spalone, na pewno nikt nie będzie w stanie nic się z nich dowiedzieć. - mówił wyższy z nich, o czarnych jak smoła oczach.

- Rozumiem, a jak się trzyma Inuzuka? - zapytała blond włosa sanninka, siedząca za wielkim mahoniowym biurkiem, stojącym na środku obszernego gabinetu, zawalonego setkami zwojów z medycznym ninjutsu oraz raportami.

- Wciąż jest w szoku, chyba jeszcze nie dotarło do niego że stracił Akamaru na zawsze. - odpowiedział niebieskooki jounin z przygnębionym wyrazem twarzy.

- Rozmawiałam już z jego siostrą, uznałyśmy razem że lepiej będzie jeżeli w tym miesiącu dam mu spokój z wykonywaniem misji, niech się pozbiera, w końcu w klanie Inuzuka zwierzęta nie tylko są pomocnikami ninja, są one jak członkowie rodziny. - powiedziała Hokage.

- Nie ma co się martwić na zapas babuniu, Kiba jest silnym shinobi, założę się że ta strata jedynie zmotywuje go do poprawiania swoich umiejętności! - zawołał radośnie Uzumaki.

- Wierze że masz racje Naruto, ale na czas jego urlopu muszę wam przydzielić kogoś innego do drużyny. - powiedziała blondynka.

- Masz kogoś konkretnego na myśli? - zapytał Itachi.

- Miałam paru kandydatów, niestety wtrącił się Danzou i zażądał przydzielenia do drużyny jego kandydata... Jak ja nienawidzę tego starego dziada! - warknęła sanninka.

-  Dziwie się że po informacjach jakie wam przekazałem nie został wyrzucony ze starszyzny... - powiedział Itachi.

- Mieliśmy tylko twoje zeznania jako dowód... Wszystkie dokumenty zostały zniszczone dlatego Danzou się upiekło. - stwierdziła blond włosa sanninka.

- Dobrze mniejsza o Danzou, kto będzie z nami w drużynie? - zapytał Uzumaki.

- Nie jaki Sai, musicie na niego uważać, wiem jedynie że należy do korzenia, i podlega Danzou. - odpowiedziała.

- Rozumiem. A jak Kakashi? - zapytał Uchiha.

- Dochodzi do siebie dużo szybciej niż można się tego było spodziewać za jakieś dwa tygodnie będzie w pełni sprawny. - powiedziała z uśmiechem na twarzy Tsunade.

- Rozumiem, w takim razie my już będziemy lecieć. Narka babciu! - zawołał Namikaze znikając wraz z towarzyszem w wielkim kłębie szarobiałego dymu.

- Ehh... on się nigdy nie zmieni, może i dorósł, ale wciąż jest tym samym energicznym i irytującym chłopakiem co kiedyś, zupełnie jak jego matka - powiedziała sama do siebie patrząc przez okno gabinetu na wioskę, którą oświetlały promienie słońca.

- Ładny widok prawda? - zabrzmiał męski głos zza okna.

- Myślałam że już dawno wyruszyłeś zbierać materiały do nowej książki - powiedziała do przeciskającego się przez okno, białowłosego sannina.

- Przyznam że myślałem nad tym, na świecie jest tyle pięknych kobiet do podziwiania. - rozmarzył się żabi pustelnik.

- Taaak, a ty kochasz je wszystkie. - zakpiła Tsunade.

- Nie prawda, jeśli mam być z tobą szczery to do tej pory byłem tak naprawdę w kimś zakochany tylko raz. - stwierdził z nutką dumy w głosie.

- Ciekawe która kobieta mogła mieć aż tak wielkiego pecha że zakochał się w niej taki idiota jak ty... - zaczęła mówić rozbawiona.

- Bez przesady, nie jestem aż taki tragiczny. A ty Tsunade? Nie myślałaś żeby się w końcu ustatkować? Może i dzięki jutsu wyglądasz młodo ale też masz już swoje lata... - przerwał mówić bo na jej czole pojawiła się pulsująca niebezpiecznie żyła a jej dłonie raz po raz zaciskały się w pięści. Sannin zaczął się kierować z powrotem w stronę okna, gdy był już na parapecie zaśmiał się:

- Masz racje, to musi być straszny pechowiec, ale całkiem zabawnie się złości - zawołał i zeskoczył na dach a potem dał susa na ulice zostawiając zdziwioną kobietę w jej gabinecie.Dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów, co jak co ale jej pech był już niemal legendarny...

- Niee ten stary piernik po raz kolejny stroi sobie głupie żarty - stwierdziła w myślach.



W tym samym czasie Sakura i Ino czekały w domu tej drugiej na powrót Hinaty. Jako że znała Kibę najdłużej z nich wszystkich, to ona została wyznaczona do próby ustalenia jak on się czuje. Po paru minutach oczekiwania usłyszały pukanie do drzwi, natychmiast zbiegły na dół by wpuścić przyjaciółkę do mieszkania, po czym we trzy rozsiadły się w salonie.

- Nie udało mi się porozmawiać z samym Kibą, zamknął się w pokoju i nie chce wyjść, ale rozmawiałam z jego siostrą, powiedziała mi że Kiba musi pobyć trochę sam i wszystko sobie poukładać, obiecała że jak będzie z nim już trochę lepiej to da nam znać i wtedy wyciągniemy go na jakiś wypad. - złożyła sprawozdanie biało oka.

- Ehh skoro nie możemy na razie nic zdziałać to zastanówmy się nam innymi rzeczami,  Sakura opowiedziała mi o tym całym ubocznym efekcie mangekyou, może da się coś na to zaradzić, oczywiście coś co nie wymaga zabójstwa Sasuke. - powiedziała Yamanaka.

- Od kiedy wróciliśmy wczoraj w nocy, przejrzałam chyba wszystkie medyczne podręczniki jakie miałam w domu i nie znalazłam żadnego rozwiązania. - stwierdziła smutno Haruno.

- Ktoś tu się chyba zakochał! - zaśmiała się blondynka.

- Hę..? Co ty bredzisz? - zapytała różowo włosa.

- Nie udawaj głupiej wielkoczoła, gdyby ci nie zależało nie spędziła byś całej nocy nad książkami w poszukiwaniu metody na te jego ślepotę - stwierdziła Yamanaka.

- Ino-świnio, Itachi to tylko mój przyjaciel, za to ty i Sasuke to już zupełnie inna historia - mówiąc to uśmiechnęła się diabolicznie.

- Nie nazywaj mnie świnią, wielkoczoła! - zawołała niebieskooka pstrykając Sakure w czoło, różowo włosa w ramach odwetu pociągnęła ją za włosy, nie minęła minuta jak rozpoczęła sie miedzy nimi regularna wojna na docinki, które po chwili przerwał donośny śmiech Hyuugi.

- Dziewczyny jesteście niemożliwe. - wykrztusiła między kolejnymi napadami śmiechu. Obie przyjaciółki zrobiły urażone miny.

- Właściwie Hinata, co jest między tobą a Naruto? - wypaliła prosto z mostu Sakura, a biało oka zrobiła sie czerwona jak burak.

- Uuu... chyba coś jest na rzeczy nasza królowo rumieńca - zawołała ze śmiechem Ino.

Hinata przez dłuższy czas milczała lecz w końcu ugięła się pod ich namowami i opowiedziałam im wszystko.



W tym czasie w rezydencji klanu Uchiha, Sasuke czekał w salonie na powrót swojego brata, który pojawił się po paru minutach lecz nie zaszczycił swojego młodszego braciszka chociażby zwykłym "Dzień Dobry", tylko od razu skierował się po schodach na górę.

- Hej zaczekaj! - zawołał za nim Sasuke.

- O co chodzi? - zapytał obojętnie Itachi.

- Mam do ciebie pare pytań. - powiedział.

- Nie mam czasu na głupoty Sasuke - westchnął.

- Jezu! Nie mów że wciąż się gniewasz za te sprawę z Sakurą, dostałem już za swoje, daj że spokój... - jeknął.

- Dobra, ale mam jeden warunek. Masz ją przeprosić przy najbliższej okazji. - powiedział starszy z nich.

- Niech będzie, a teraz opowiedz mi coś więcej o mangekyou - oświadczył Sasuke.

- Wiesz juz wszystko, jedyne co ci mogę jeszcze powiedzieć to to że nasz klan jest przeklęty, nasze pragnienie mocy zawsze przynosiło tylko smutek i cierpienie, to śmierć bliskich nam osób uwalnia w nas prawdziwą siłę, specjalną chakrę która trafia do naszych oczu. To wszystko jeżeli chodzi o nasz klan. A teraz wybacz ale jestem zmęczony. - powiedział i skierował się prosto do swojego pokoju.



W tym czasie Hokage siedziała w swoim gabinecie rozmyślając nad słowami Jirayi i popijając sake, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

- Wejść! - zawołała, drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do gabinetu weszła Shizune z masą dokumentów do podpisania, położyła je na i tak juz zawalonym mahoniowym biurku ( boże jak mi się niecenzuralnie kojarzą takie biurka... - dopis autorki) i skierowała się do wyjścia.

- Shizune, moższ mi tu przyprowadzić Jiraye? To pilne. - powiedziała sama nie wiedząc czemu chce by przyszedł.

Czarnooka jedynie skinęła głową że zrozumiała i wyszła z gabinetu, sanninka zaś wzięła się za podpisywanie dokumentów popijając co chwilę swoje ukochane sake, gdy minęły dwie godziny po raz kolejny usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę! - zawołała, drzwi zaskrzypiały a jej oczom ukazał się Jiraya.

- Wzywałaś mnie? - zapytał z uśmiechem na twarzy.

- Tak siadaj. Może sake? - zapytała wskazując na krzesło na przeciwko biurka i butelkę alkoholu.

- Czemu nie. - odpowiedział zezując na jej biust, na jego szczęście uszło to jej uwadze.

- No więc zanim wytknąłeś mi że jestem stara i uciekłeś przez okno, wspomniałeś coś o ustatkowaniu się, w życiu nie myślałam że usłyszę coś takiego z twoich ust. - powiedziała nalewając mu sake.

- Myślałem nad tym od dłuższego czasu, niestety mam tego pecha że jedyna kobieta za którą szaleje od lat, za mną nie przepada. - stwierdził smutno upijając łyk trunku i wgapiając się ponownie w jej biust. Tym razem nie umknęło to jej uwadze.

- Jiraya! - krzyknęła i wstała gwałtownie, białowłosy przymknął oczy szykując się na cios lecz nic takiego nie nastąpiło. Jedyne co poczuł to czyjś ciepły oddech na swojej twarzy i szept:

- Jesteś kompletnym idiotą, całe życie mnie irytujesz, ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się że za to cię lubię. - Sannin natychmiast otworzył oczy i dostrzegł twarz Tsunade parę centymetrów od swojej, nie wiele myśląc co robi, wpił się w jej usta, po raz kolejny spodziewał się ciosu lecz znów nic takiego się nie wydarzyło kobieta po chwili wahania oddała pocałunek, lecz po paru sekundach w jej oczach pojawiły się łzy a ona sama odsunęła się od niego. Co jak co ale tego to już się na pewno nie spodziewał.

- Aż tak kiepsko całuję? - palnął bez zastanowienia.

- Nie... wybacz chyba jednak nie potrafię, czuje się jak bym zdradzała Dana. Boże jestem nienormalna. - zaśmiała się przez łzy. Białowłosy jedynie spojrzał na nią rozczulonym wzrokiem po czym przemówił z rzadko spotykaną u niego powagą:

- Tsunade, ja poczekam, czekałem już tle lat to mogę poczekać jeszcze trochę, zostanę tu w Konoha, możesz zawsze na mnie liczyć. - powiedział i przytulił ją mocno, po chwili oboje siedzieli na podłodze, Jiraya oparty był o jeden z regałów z książkami a w jego tors wtulała się blondynka. 

- Tylko nie myśl że to coś znaczy stary erotomanie - wyszeptała sanninka, a chwilę potem odpłynęła do krainy snów.



*******************************************************************


No tak, to jest praktycznie połowa rozdziału... bo druga mi gdzieś wyparowała.
Przepraszam za błędy, oczywisty brak przecinków i że po takim długim czasie oczekiwania dostaliście tak przeciętny i przegadany rozdział.

Mimo to proszę o komentarze.

Aha no i tradycyjny bonus: