środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 5

Gome że tyle czekaliście, ale jak by problemów z klawiaturą było mało doszły do tego problemy z internetem... W każdym razie zapraszam na rozdział 5 z dedykacją dla wszystkich czytelników, i tych "cichych" i komentujących. Z szczególnym podziękowaniem dla tych drugich.Nie ukrywam że nie jestem usatysfakcjonowana tym rozdziałem no ale nie przeciągając dalej zaczynajmy.


**********************************************************
 5. ROZPOCZĘCIE EGZAMINÓW


SAKURA

Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, gdy usłyszałam surowy głos mamy.

- Sakura słonko, mogę wiedzieć czemu wracasz tak późno i kim był ten facet? - zapytała patrząc na mnie tym typowym wzrokiem mam. ( wiecie o co chodzi xD - dop. autorki)

-Etto... Trochę się zasiedziałam.. I to wszystko. - odpowiedziałam z nadzieją że zapomni zapytać znów o Itachiego. Niestety, jak się chwile później okazało, nadzieja matką głupich.

- No dobrze. A kim był ten facet, który cię odprowadził i pocałował? - zapytała, przeszywając mnie tym swoim specyficznym wzrokiem, jeju chyba nigdy się nie dowiem jak matki to robią że jednym spojrzeniem są wydusić z nas wszystko.... W każdym razie nie miałam innego wyjścia niż powiedzieć jej prawdę.

- To był Itachi... Uchiha - odpowiedziałam i wbiłam wzrok w podłogę. Moja mama przez dłuższą chwilę nie zabierała głosu. Gdy w końcu się odezwała, w jej głosie dało się słyszeć nutkę strachu.

- Ten Itachi Uchiha..? - zapytała.

- Tak ten. Ale mamo on się zmienił, zresztą słyszałaś co mówiła Hokage.. - zaczęłam tłumaczyć.

- Nie obchodzi mnie co mówiła Hokage! Sakura, ludzie się tak łatwo nie zmieniają. Masz się z nim nie zadawać. - powiedziała srogo.

- Ale.. - zaczęłam z nadzieją naprawienia zaistniałej sytuacji, lecz mama nie miała najmniejszego zamiaru mnie wysłuchać.

- Żadnego ale Sakura! Żyje na tym świecie dużo dłużej niż ty, i wiem że ludzie tak szybko się nie zmieniają. Masz się z nim nie zadawać i koniec dyskusji. - ostatnie zdanie niemal wykrzyczała mi do ucha, zdołowana a zarazem wnerwiona skierowałam się do swojego pokoju na piętrze.

O tak mój pokój, moja oaza spokoju, nie był on ani specjalnie duży ani mały, był po prostu idealny, urządziłam go dość minimalistycznie, przy oknie stało biurko po jego prawej stronie tuż pod ścianą było moje spore łóżko, a obok niego szafka nocna a na niej najzwyczajniejsza lampka. Na ścianie znajdującej się na lewo od okna wisiał obraz przedstawiający dolinę końca, był tam jeszcze zanim Sasuke i Naruto stoczyli swoją walkę w tej dolinie, ale jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy to był jakiś znak, czy też może zwykły przypadek, przy ścianie koło obrazu stała dość duża szafa a obok niej komoda.
 Ściany mojego pokoju były pomalowane od kiedy tylko pamiętam na kolor zielony. "Zielony to nadzieja" tak zawsze powtarzała moja mama.
Mama.. ehh czemu ona nie przyjmuje do wiadomości że ludzie mogą się zmienić.. Itachi był naprawdę świetny, fakt faktem nie powinnam go całować ale to wyszło tak samo z siebie.. zresztą to na pewno była wina alkoholu. A może nie.. sama już nie wiedziałam co spowodowało u mnie takie zachowanie. A może była to wina jego jakże pięknych oczu..? Były takie podobne do tych Sasuke, do tych w których kiedyś się zakochałam, jednak różniły się, z oczu Itachiego biło tak wielkie i nieskończone dobro.
 Nie potrafiła tego inaczej nazwać, patrzyło się w otchłań jego tęczówek i wiedziało się że ten człowiek jest gotów na wszystko byle tylko ochronić swoich przyjaciół i rodzinę. Głupia pomyślałam, podoba ci się tylko dlatego że nie zachowuje się jak idiota, czyli jak większość twoich kolegów. Sama już nie wiedziałam co myśleć, ruszyłam w stronę łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica i jak najszybszego położenia się do łóżka.



ITACHI

 Było już grubo po północy gdy wchodziłem do swojego domu, nie lubiłem nocy, za bardzo kojarzyły mi się z tym co działo się kilka lat temu w tej dzielnicy. Wzdrygałem się na samą myśl o tamtych wydarzeniach. Gdy zapaliłem światło w salonie zauważyłem kwiaty które wręczyłem Sakurze.
 Widać zapomniała je zabrać po tym jak odprowadziliśmy wszystkich do domu. Ahh Sakura nie ukrywam że bardzo ją polubiłem, to bardzo inteligentna i zabawna dziewczyna, do tego dość niebezpieczna o czym mieli okazję przekonać się nasi znokautowani goście. Jak by jej zalet było mało była bardzo, ale to bardzo ładna do tego wydawała się mnie polubić.
 Niestety jako były morderca i kryminalista na pewno nie był bym lubiany przez jej rodziców.. Ehh całe życie pod górkę, w końcu znalazłem świetną dziewczynę a nie mogę nawet spróbować z nią być. No trudno, bardzo ją polubiłem więc jednym wyjściem by nie palnąć przy niej jakiejś głupoty, którą mogła by uznać za jakiś sygnał z mojej strony, było unikanie jej. Nie było to na pewno najlepszą opcją, ale zdążyłem ją polubić na tyle że chciałem aby znalazła sobie kogoś odpowiedniego.
 Pamiętam jak Naruto dużo mi o niej opowiadał, już wtedy byłem pewien że znajdę z nią wspólny język, szkoda że Uzumaki od dwóch lat traktuję ją już tylko jak siostrę, był by dla niej idealny. Ehh czy chociaż raz nie mógł bym mieć choć odrobinę szczęścia? Zapytałem sam siebie. Wstawiłem kwiaty do wazonu i piekielnie zmęczony udałem się do swojego pokoju, zostawiając przy okazji szklankę wody na szafce przy łóżku mojego brata. Na pewno przyda mu się jutro rano gdy obudzi się z kacem. Zaśmiałem się cicho na samą myśl o słuchaniu przez cały dzień jego zrzędzenia.
 Gdy dotarłem do swojego pokoju położyłem się na łóżko, zdejmując jedynie buty. W końcu jutro a właściwie dzisiaj, też jest dzień. Uśmiechnąłem się do swoich myśli i popadłem w objęcia morfeusza, a śniła mi się Sakura, jakże by inaczej w końcu mój umysł musiał mnie jeszcze trochę po torturować.


SAKURA

Był wczesny ranek, promienie słońca padające złośliwie, prosto na moją twarz uniemożliwiły mi dalszy sen. Zirytowana wstałam z łóżka i udałam się do łazienki w celu wzięcia porannego prysznica. Gdy z niej wyszłam byłam już ubrana w mój standardowy strój shinobi. Zeszłam na dół i ze zdziwieniem stwierdziłam że mimo tak wczesnej pory, na stole czekało już na mnie śniadanie. Mama stała do mnie tyłem i szukała czegoś w jednej z kuchennych szafek.

-Ohayo! - przywitałam się nie pewnie.
 Mama momentalnie spojrzała w moją stronę, w odpowiedzi kiwając mi jedynie głową, zawsze tak robiła gdy miała o coś do mnie pretensję. Usidłam przy stole i wzięłam się za jedzenie kanapek, trochę się powścieka i przejdzie jej jak zwykle. Gdy zjadłam podziękowałam za posiłek i wpadłam na pomysł żeby przed pójściem do szpitala, w którym na polecenie pani Tsunade pracuję już od prawie roku, wybrać się do Naruto, w końcu on jako jedyny z całej imprezy nie miał nikogo kto mógł by się nim zająć. Nie ukrywałam że od kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo Uzumaki był samotny czułam się w obowiązku spędzać z nim jak najwięcej czasu.
 Parę minut przemierzałam naszą wioskę dość żwawym krokiem, by w końcu dotrzeć do domu Naruto.
Zapukałam w drzwi, po chwili usłyszałam ciche zaproszenie do środka, nacisnęłam metalową klamkę i lekko odepchnęłam drzwi, Naruto siedział, a właściwie na w pół leżał na kanapie w salonie z miną człowieka cierpiącego. Mimo to uśmiechnął się na mój widok.

- Ohayo, Sakura-chan. - powiedział.

-Ohayo, Naruto. Jak tam głowa? Przyniosłam ci aspirynę bo miałam przeczucie, że zapewne nie posiadasz w domu żadnych lekarstw. - odpowiedziałam mu śmiejąc się cicho.

-Sakura-chan! Z nieba mi spadasz, głowa mi chyba zaraz eksploduje. - ucieszył się Uzumaki posyłając mi jego firmowy uśmiech. Tak może i trochę spoważniał, wydoroślał i nie jest już kompletnym debilem jak kiedyś, ale to wciąż Naruto, stwierdziłam z nie małą satysfakcją podając mu tabletki. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, Naruto wyglądał na zamyślonego. 

- Hej, o czym tak myślisz? - zapytałam z ciekawością.

- Ehh szkoda gadać - odpowiedział lekko zdołowany.

- Naruto, przecież wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko. - powiedziałam do niego zgodnie z prawdą.

- Bo widzisz Sakura.. Jak podróżowałem z mistrzem Jirayą, to zauważyłem że podobałem się kilku dziewczyną, tyle że nigdy nic z tego nie wynikło. Znaczy wiesz do żadnej nic nie czułem. A tu w Konoha... żadnej z dziewczyn się nie podobam więc już kompletnie nie mam szans... - stwierdził już całkiem zdołowany a mi chciało się śmiać. Boże gdzie ten chłopak ma oczy? Przecież jak odprowadzał mnie do Ino oglądała się za nim prawie każda dziewczyna z wioski. Poza tym znam jedną osobę której podobał się już wcześniej.

- Eee Naruto, dlaczego uważasz że nie podobasz się żadnej dziewczynie w wiosce? - zapytałam ledwo hamując parsknięcie śmiechem.

- Jak to, dlaczego? Przecież pamiętasz co było 4 lata temu.. - powiedział z całkiem poważną miną.

- Haha.. Baka! - śmiałam się do rozpuku, jednak chyba aż tak bardzo nie zmądrzał jeśli myślał że nic się nie zmienił z wyglądu.

- Wiesz Naruto może jeszcze nie zauważyłeś ale zrobił się z ciebie całkiem przystojny facet - kontynuowałam swoją wypowiedź - zresztą już wcześniej podobałeś się jednej dziewczynie w Konoha. - zaśmiałam się.

- Ja? Niby komu? - zapytał z niedowierzaniem.

- A tego to już ci nie mogę zdradzić mój drogi, ale to naprawdę fajna osoba. - odpowiedziałam, wiedząc, że będzie przez dłuższy czas umierał z ciekawości.

- Ehh powiedziałaś to specjalnie - zaśmiał się, ale chwilę potem spoważniał.

- Sakura-chan, dlaczego nie przyszłaś na przyjęcie? - zapytał z wyrzutem.

- Co? Jak to nie przyszłam? Przyszłam tyle że spóźniona, byliście tak zalani że nie pamiętacie, Itachi może potwierdzić. - odparłam lekko urażona. 

- Wow serio? Gome, kiepsko się złożyło bo Sasuke chciał cię przeprosić.. - zaczął, jako że nie miałam za bardzo ochoty wchodzić w szczegóły tego wieczoru, weszłam mu w słowo stwierdzając że muszę już iść do szpitala.
 Gdy wyszłam od Naruto zauważyłam w jednym z przydomowych ogrodów róże i przypomniałam sobie że zapomniałam zabrać swoje kwiaty z rezydencji Uchiha dlatego dość szybkim krokiem ruszyłam w jej kierunku. Po dotarciu na miejsce zapukałam do ich drzwi które po chwili otworzył Sasuke.

- Sakura.. - powiedział zdziwiony.

- Jest może Itachi? - zapytałam ignorując go, wciąż byłam na niego lekko zła za te całą ucieczkę i że to Itachi przepraszał mnie w jego imieniu.

- Nie nie ma.. Sakura wczoraj nie miałem okazji, ale chciałbym cię bardzo przeprosić za wszystko co zrobiłem - powiedział drżącym głosem, co nie ukrywam lekko mnie zszokowało, w końcu nie co dzień słyszy się przeprosiny od egoisty numer jeden czyli Sasuke Uchiha. Mimo to udałam że nie robi to na mnie większego wrażenia, ale przyjęłam przeprosiny. 

- Przyjmuję twoje przeprosiny, nie wiesz może gdzie jest twój brat? - zapytałam.

-Nie.. nie wiem, wybacz, wyszedł dzisiaj rano i do tej pory nie wrócił. - odpowiedział mi już normalnym tonem.

- Ehh szkoda a nie ma tam gdzieś moich kwiatów? - zapytałam z nadzieją.

- Etto.. może wejdziesz do środka a ja zaraz ich poszukam? - zapytał unosząc lekko kącik ust do góry.

- Chętnie, ale trochę się spieszę - stwierdziłam zgodnie z prawdą była już prawie dziewiąta a o tej porze powinnam już być w szpitalu.

- Okey.. to poczekaj chwilkę, na pewno je zaraz znajdę, to te róże co kupił je Itachi zgadza się? - zapytał, zdziwiłam się skąd mógł się o tym dowiedzieć ale po chwili domyśliłam się że pewnie Itachi przypuszczał że zgłoszę się po kwiaty i uprzedził brata, podczas moich krótkich rozmyśleń Sasuke zdążył wejść do domu znaleźć kwiaty i wrócić. 

- To chyba te, prawda? - zapytał uśmiechając się i podając mi bukiet.

- Tak te, dzięki wielkie ale muszę już znikać. Do zobaczenia. - odpowiedziałam i udałam się do szpitala.



Dyżur w szpitalu był piekielnie nudny, ale co poradzić od kiedy drużyna 7 przestała istnieć i przestałam chodzić regularnie na misje, musiałam znaleźć sobie jakiś sposób na zarabianie.
 Na całe szczęście koło południa wpadła do mnie Ino i zaprosiła na wieczór u Ichiraku, mieli być wszyscy nasi znajomi, miałam nadzieje że w końcu będę miała okazję pogadać znów z Itachim.  Niestety jak się później okazało nadzieja znów okazała się matka głupich, gdyż Itachi nie pojawił się u Ichiraku. Było to dość podejrzane gdyż pytałam Hokage czy nie dostał żadnej misji a ta powiedziała mi że nie ma zamiaru wysyłać go na żadne misje gdyż chciała by aby został jounninem i stworzył własną drużynę.
 Przez pierwsze dwa dni próbowałam złapać go w jego domu, lecz za każdym razem witał mnie jedynie uśmiechnięty Sasuke, po trzecim dniu w którym ani razu nie widziałam Itachiego stwierdziłam że musi mnie unikać. Moje podejrzenia potwierdził Naruto który czwartego dnia na moje pytanie o Itachiego, oznajmił mi że rozmawia z nim niemal codziennie. Nie ukrywam że lekko mnie to zasmuciło gdyż naprawdę zdążyłam polubić czarnookiego Uchihę.
 Reszta tygodnia zleciała mi na pracy w szpitalu i rozmyślaniu co takiego zrobiłam że Itachi mnie unika można było oszaleć nic tylko miliony myśli kłębiących się w mojej głowie. Gdy w końcu wyrwałam się z kręgu pracy i przemyśleń, rozpoczynał się dzień egzaminów na chuunina.


ITACHI

 Od tygodnia unikam Sakury jak ognia, może i to dość szczeniackie zachowanie, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że nigdy tak na prawdę nie miałem czasu by pobyć dzieckiem. Szybki awans, misje, a potem ta pamiętna noc i dołączenie do Akatsuki. 
 Z tego co mówił mi Sasuke, Sakura przychodzi do nas niemal codziennie. Oczywiście po tym jak dowiedział się że ją lubię, musiał mi zrobić wykład jak to nie fair wobec niej się zachowuje, podczas tej rozmowy, jak ostatni idiota wypomniałem mu że sam nie jest święty, bo zostawił ją samą na cztery lata.. Nic już do mnie nie powiedział, ale po wyrazie jego twarzy było widać że go uraziłem. Na całe szczęście byłem tego dnia umówiony z Naruto na ramen więc w ramach przeprosin zabrałem ze sobą Sasuke. Całą drogę marudził mi jaki to wredny jestem i tym podobne, ale ostatecznie mi wybaczył.
 Obecnie moim największym dylematem jest egzamin na chuunina, jako brat powinienem tam być i wspierać Sasuke, z drugiej jednak strony pewnie będzie tam Sakura... Eh całe życie pod górkę raz kozie śmierć, szanse że się spotkamy w takim tłumie są jak jeden do miliona. Jeśli tak się stanie to uznam to za znak i spróbuję ją zdobyć.
 Po tym postanowieniu, ubrałem się i ruszyłem w stronę areny walk na której już za chwilę miał się zacząć egzamin. Gdy po kilku minutach dotarłem na miejsce, Tsunade kończyła swoją przemowę, zająłem jedno z wolnych miejsc przy barierce oddzielającej trybuny od wielkiego pola walki, było ono głównie piaszczyste z paroma drzewami i krzewami na jego krańcach oraz małym jeziorkiem usytuowanym bliżej jego środka. Dwunastu genninów wyszło na środek placu a wśród nich Sasuke i Naruto, obaj wyglądali na maksymalnie skupionych. Przed nimi stał Shikamaru z miną cierpiętnika, od razu było widać że nie był zachwycony zadaniem prowadzenia całego egzaminu jakie dała mu Tsunade. Czytał właśnie skład pierwszej walki egzaminacyjnej gdy tuż za swoimi plecami usłyszałem głos Sakury.

- Itachi! Gdzieś ty był? Chciałam z tobą pogadać. - powiedziała do mnie z wyrzutem, a ja jak ten ostatni kretyn siedziałem na swoim miejscu nie potrafiąc poruszyć choćby małym palcem a co dopiero przemówić. Kuso! Jest tu cała wioska a ja i tak musiałem ją spotkać.

- Halo? Itachi tu ziemia! mógł byś mi wytłumaczyć co ci takiego zrobiłam że mnie unikasz? Jeśli coś zrobiłam nie tak to przepraszam.. - mówiła do mnie, gdy w końcu się odwróciłem i spojrzałem w jej piękne zielone oczy, nie pozostało mi nic innego jak jej odpowiedzieć, tyle że nie chciałem się przyznawać do swojej głupoty, dlatego postanowiłem skłamać.

- O Sakura. Jak miło cię znów widzieć, wcale cię nie unikam tak jakoś się złożyło po prostu ostatnio dużo trenowałem do mojego egzaminu.. Widać mieliśmy pecha i cały czas się mijaliśmy - boże proszę żeby ona to kupiła, w końcu swego czasu byłem świetnym aktorem...

- Heh no chyba faktycznie, liczy się to że w końcu możemy sobie porozmawiać- odpowiedziała mi z uśmiechem na twarzy. Jezu jak to dobrze że to kupiła. Już miałem jej odpowiedzieć gdy ktoś się wtrącił.

- Ejj ! Sakura, Itachi, teraz będzie walczył Naruto, mogli byście się przymknąć? - zapytał nas Kiba który sam nie wiem skąd, pojawił się tuż obok nas wraz z resztą naszych przyjaciół. 
Momentalnie oboje zamilkliśmy i skierowaliśmy nasz wzrok na arenę. Rzeczywiście na jej środku stał maksymalnie skupiony Uzumaki ubrany w strój shinobi i biały płaszcz, na przeciwko niego stał jakiś inny facet na oko w moim wieku.
 Naruto miał pecha trafił na Eizo Itami, jedynego w historii konoha, jounnina któremu została cofnięta ranga. Mimo to byłem niemal pewien że sobie poradzi. Shikamaru zabrał głos i oznajmił im zasady walki, gdy tylko krzyknął "zaczynajcie!" Eizo wyjął z kabury kunai i ruszył ze zdumiewającą prędkością w stronę Uzumakiego, ten z braku czasu musiał sparować cios ochraniaczem ze swoich rękawic shinobi, które dostał ode mnie, gdy powstrzymał jego cios i posłał go kilka metrów dalej potężnym kopniakiem, wyjął z kabury kunai i zaczął swój kontratak, kopał zawzięcie i co chwila wymierzał nowy cios, Eizo z trudem ale jednak parował każdy jego cios, podczas jednego z ataków Uzumaki popełnił minimalny błąd i zostawił lukę w swojej obronie, jego przeciwnik tylko na to czekał, dźgnął go kunaiem prosto w brzuch.

-Naruto! - krzyknęła zrozpaczona Sakura. 

- Nie martwcie się, wszystko jest pod kontrolą, ktoś tak słaby jak Eizo nie ma szans wygrać z Naruto. - uspokajałem ją i wszystkich innych.

-Ale.. - nie skończyła gdyż po arenie przeszedł pomruk niedowierzania, wszyscy z powrotem spojrzeliśmy na arenę, gdzie po Naruto został jedynie kłąb białego dymu.
 Wiedziałem że to już koniec Eizo za chwilę pewnie trafi do szpitala, nie myliłem się sekundę potem z pod ziemi wyskoczył prawdziwy Uzumaki jego oczy miały pomarańczową obwódkę.       
 Aktywowałem Sharingana, wiedziałem że tylko tak będę w stanie dostrzec to co będzie się za chwile działo, miałem racje, Naruto z niebywałą prędkością rzucił w stronę Eizo ostrze, na którym użył podziału cienia. Setki kunai leciały w stronę jego przeciwnika, który z trudem odbił prawie wszystkie, jednak jeden wbił się w jego prawy bok a inny w lewę ramię. Sekundę po tym Naruto znalazł się tuż za nim z ogromnym rasenganem, trafił go prosto w plecy jedyne co mogła dostrzec w tej walce osoba nie posiadająca tak jak ja sharingana to żółto-biały błysk.
 Siła jutsu wbiła Eizo głęboko w ziemię, z jego buzi poleciała stróżka krwi a on sam stracił przytomność. Natychmiast na arenę wbiegł oddział medycznych ninja. Odwróciłem się w stronę moich nowych przyjaciół, na ich twarzach widniał szok i niedowierzanie w to co się przed chwilą stało.
 W tle pobrzmiewał głos znudzonego Shikamaru " Zwycięzcą walki jest Uzumaki Naruto, następna walka Sasuke Uchiha kontra Kanami Kishimoto"


******************************************************************************

W końcu napisałam, przepraszam za wszystkie błędy i brak przecinków, nie lubimy się z nimi za bardzo xD Starałam się napisać rozdział dłuższy niż ostatnio, w ramach wynagrodzenia za długą przerwę ale nie za bardzo mi to wyszło...
 W każdym razie proszę o komentarze ponieważ to głownie one dają mi motywację do pisania. 

Pozdrawiam Shinuchan.













11 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie pisze:D Nie mogę się doczekać następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie dobry rozdział ;D Trochę na początku było więcej przemyśleń co mnie trochę nudził, ale wszystko inne ładnie ;D Chyba lepiej mi się czytało jak rozdziały nie były pisane z perspektyw bohaterów x)
    No, na egzaminie bawiła mnie ta reakcja Itachi'ego na Sakurę xD Przyznam, że jak tak ją ignorował to byłam zadowolna xD ach Sakura, biedna, głupiutka Sakura xDD
    Jest jakaś zależność w tym nazwisku rywala Sasuke do naszego mangiaki? ;> Pomścisz Nejiego? :P
    No to ja czekam na następny rozdział, życzę weny i pozdrawiam :):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kishimoto to czyste zuo!! Nie daruje Shikaku, Inoichiego i Neji'ego! O rodzicach Naruto ,Itachim, Jirayi, Hidanie, Asumie , Nagato i innych już nie wspomnę!

      Usuń
  3. Blagam, tylko nie NaruHina O.o ! Blondas jaki szpaner heh xD będzie Sasuke vs Naruto? ;> Onegaiii!!!
    Itachi ucieka przed Sakurą muahaha ^^!
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro ma być SakuItach... to niech będzie NaruIno... xD Ale nie Hina xD Chociaż zrobisz jak uważasz :P. Wyczuwam trochę taki popent tego związku Sakury z Itachim ale dobrze że budują się przeszkody w postaci rodziców Sakury... Więc tak łatwo nie pójdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamusia mi ostro podpadła. Już takie ładne ItaSaku się szykowało, a tu ... dupa.
    NaruHina tak! Jakoś w tym opowiadaniu wyjątkowo mi pasuje :D
    Czekam na naxt'a :D

    PS. Kishimoto najpierw zabił mi Minato - już na samym początku! - potem Itachi'ego - czyste zło! Jak mógł? - a teraz Neji, Shikaku, Inoichi i cały Liść.
    No zabić tylko no!

    OdpowiedzUsuń
  6. Akcja rozwija się coraz fajniej... tylko jak by notki częściej był to by było by idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~SPAM~

    Serdecznie zapraszamy na spis FanFiction o Naruto :3 Już dziś zapisz tam swojego bloga ^ . ^
    spis-ff-o-naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Wczoraj dopiero znalazłam twój blog, ale już zdążyłam go dodać do listy moich ulubieńców. Zapraszam też do mnie.
    http://rodzina-namikaze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gome akurat tak wypadło że święta spędzam w szpitalu. Ale jutro wychodzę i na pewno zajrzę na twojego bloga.

      Usuń
  9. Skasowało mi komentarza =3= No nic, napiszę jeszcze raz:
    Rozdział świetny! Naruto wygrał, wygrał~ ♫ Spodziewałam się tego, ale i tak fajnie xd Do tego Itaś... On jest taki, taki... super po prostu (<-- w stanie zauroczenia - niemożność dobrania odpowiednich epitetów xD) *O*
    Po prostu bosko :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarz nic nie kosztuje a daje mi motywację dlatego zostaw po sobie ten ślad. [ Proszę o polecanie swoich blogów o dziale "Wasze blogi" a nie w komentarzach pod notkami. ]